Fobia telefoniczna - wiele i wielu z nas zna z doświadczenia. Musisz gdzieś zadzwonić. Patrzysz na telefon, telefon patrzy na ciebie. Mierzycie się wzrokiem chwilę tylko po to, żeby w końcu człowiek zrezygnował. Przecież to nierówna walka.
Ja dziś telefonicznie załatwiłam dwie sprawy. Co prawda, jednej nie mogłam wcześniej, bo pani sekretarka urlopowała, ale druga wisiała nade mną od lipca. I okazało się, że trafiłam na panią miłą i chętną do pomocy. Nie muszę czekać do września na lektorkę angielskiego (nie wpisała mi oceny do indeksu), a wystarczy, że podejdę do sekretariatu centrum językowego i mam szansę mieć wpisaną ocenę jutro. I wystarczył jeden telefon. Jeden.
Zresztą, jak mnie czasem fobia telefoniczna dopada, powtarzam sobie, że przecież w ryj nie dostanę, jak zadzwonię. I to dobre ćwiczenie do erpegów. Udawanie kogoś pewniejszego siebie, niż jest się w rzeczywistości. ;)
Dwie "scary things" do wpisania na dziś. Jutro czeka mnie wycieczka na uczelnię i kolejna z rzeczy do pokonania: rozliczenie faktur pokonferencyjnych.
Brawo! Wygranie walki z telefonem to niemała rzecz :)
OdpowiedzUsuńJesteś bardzo dzielna. Szczery szacun :)
OdpowiedzUsuń