środa, 4 listopada 2015

Magda #38

18:40, telefon. 
- Nie poprowadziłabyś teleklasy? (taka telekonferencja-wykład na 10 osób przez telefon)
- Może bym. O czym?
- Nooo, takie tam... o profesjonalizacji zawodu, o coachingu bazującym na dowodach. Takie tam różne.
- Spoko, coś przygotuję. Kiedy?
- Za 20 minut.
- o_O

Jestem boginią. Medal z ziemniaka i setkę wódki poproszę.

środa, 17 czerwca 2015

Magda #37

Wzięłam lekcję śpiewu.

Śpiewu.

Ja.

Pani Od Śpiewu powiedziała, że nie widziała do tej pory żeby ktoś wpadał w taką panikę, kiedy ma śpiewać.

To tak w ramach przekraczania własnych barier. Dawać mnie medal. :)

środa, 3 czerwca 2015

Magda #36

Bez zbędnej zwłoki odebrałam pismo z sądu. Z SĄDU.

Okazało się, że to coś związanego z osiedlem, na którym mieszkam i ludźmi, o których w życiu nie słyszałam - wysłano, bo jest obowiązek powiadamiania wszystkich współwłaścicieli.

Dobrze, że nie czekałam i nie denerwowałam się. Słowo SĄD jednak brzmi gromko w duszy najbardziej nawet praworządnego obywatela :)

poniedziałek, 16 marca 2015

Magda #35

Od razu jadę z drugim wpisem, Nawet nie wiecie, jak bardzo się stresowałam przed pierwszym szkoleniem w tym projekcie.

W końcu to wielki projekt - półroczny - a ja go firmuję swoją twarzą. Monolog wewnętrzny aż huczał.

Tak tylko chciałam się pożalić. Szkolenie było super i na koniec dostałam od jednego z uczestników wiersz o tematyce szkolenia. Serio. Napisał i wyświetlił na ścianie :)

Oto dowód:

Magda #34

To nie było jednego dnia, ale przez wiele dni.

Wiele dni spędziłam na przygotowaniach do wystartowania z dużym projektem szkoleniowym. Projekt jest duży, więc uczestnictwo kosztuje. Uczestnictwo kosztuje, więc ludzie długo się zastanawiają. Ludzie długo się zastanawiają, więc masz poczucie, że twoje wysiłki idą jak krew w piach.

I tak przez 7 miesięcy. 8 darmowych szkoleń prezentujących mnie i mój warsztat.

14 marca projekt ruszył.

Po pierwsze - wytrwałość. Po drugie - wytrwałość. Po trzecie - wytrwałość. Warto przemagać zniechęcenie i porażenie takim horyzontem czasowym.


czwartek, 26 lutego 2015

Magda #33

Przeprowadziłam coś, co do tej pory wydaje mi się kosmiczne. A byłam ćwierć sekundy od stchórzenia. A może i 1/8.

Regularnie uczestniczę w warsztatach superwizji dla coachów. Znaczy przyglądamy się naszej pracy coachingowej i dostajemy informację zwrotną. Już dwa razy chciałam sie zgłosić do prowadzenia sesji w trakcie warsztatów, ale "się nie złożyło". Wiecie, jak jest. ;)

Tym razem było kombo. Pierwszy raz w życiu brałam udział w teleklasie, czyli zajęciach przez telefon. Dwa słowa, albo lepiej jeden hasztag: #fobiatelefoniczna. Zepsuty mikrofon w telefonie, więc muszę krzyczeć albo gadać przez blutufa. Blutuf się rozładował akurat, taki był niemiły. 

I teraz wisienka na torcie aka moja nemezis: coaching był grupowy, czyli brało w nim udział więcej osób niż tylko klient. Przez telefon. Naraz.

Myślałam, że tam zeżrę biurko z tych nerwów.

No więc, ludzie - zrobiłam coś kosmicznego. Poprowadziłam coaching grupowy przez telefon. Sama siebie podziwiam.

wtorek, 24 lutego 2015

Magda #32

Prowadziłam Poważny Sampling Coachingowy Dla Poważnej Firmy. Rzecz sama w sobie stresująca - czy wszystko pójdzie dobrze, czy zrobię dobre wrażenie, czy klient się zachwyci i takie tam...

Do tego przedmiotem spotkania były metody coachingu grupowego, więc trzeba było zrobić coaching w grupie, która niekoniecznie jest gotowa do pracy coachingowej, po prostu chce zobaczyć coacha i jego warsztat. Wyzwanie!

Zwykle trema włącza mi się godzinę przed warsztatem, ale tym razem włączyła mi się już w poprzedzający wieczór. Ajajaj.

Twardym trzeba być, nie "mientkim". Pojechałam, zbudowałam bezpieczeństwo, popracowałam coachingowo. A na koniec klientka pochwaliła moje flipcharty, które pracowicie rysowałam dzień wcześniej specjalnie na to spotkanie :)

wtorek, 3 lutego 2015

Nuta #7

Dawno nie pisałam (ale nie tylko ja, jak widzę:). Może od robienia strasznych rzeczy człowieka staje się silniejsza i już nie musi rozpisywać sobie,tylko po prostu idzie i robi?
Może tak. Ale do czasu, aż rzecz kiedyś straszna, teraz ujarzmiona, na powrót stanie się przerażająca.
Nie zdałam jednego z egzaminów tak dobrze, jak należało, tak dobrze, jak bym chciała. Dałam się zwieść, nie byłam wystarczająco sprytna i za bardzo zaufałam nie tym, którym powinnam.

Efekt jest taki, że za 20 minut mam pójść do profesor od metodologii rozmawiać o niesłusznym moim zdaniem potraktowaniu jednej z odpowiedzi jako błędnej.
Od godziny próbuję znaleźć powód, żeby nie pójść.

Jeśli prof. nie uzna moich argumentów (w tej chwili powątpiewam, czy je w ogóle mam), myślenie o sobie dobrze będzie znów bardzo trudne.

sobota, 10 stycznia 2015

Justyna #20

Przez ostatni miesiąc codziennie chciałam uciec daleko. Każdego dnia nie uciekłam i byłam aż do końca. Nie mogłam inaczej, ale łudzę się, że byłam bardzo odważna. 
To, czego się bałam najbardziej, już się wydarzyło. Przetrwałam. Okazało się, że mogę zrobić i przeżyć znacznie więcej, niż myślałam. Teraz jestem bardzo zmęczona. I smutna. I nic więcej.