Maile #zmoranaszapowszednia. Po pierwsze: otworzyłam uniwersytecką skrzynkę <brrrr>. Poza mailami z biblioteki oczywiście nic w niej było. I na co tyle stresu?
1. Piszę pracę na zaliczenie. Powinnam wysłać wersję ostateczną za 5 minut. Pół godziny temu wysłałam prowadzącej wiadomość z prośbą o jeszcze jeden dzień i, co najważniejsze - załączyłam plik z nieostateczną wersją tekstu! Prowadząca będzie więc widziała, że naprawdę jestem na finiszu, ale może coś jeszcze mi podpowie. POPROSIŁAM O COŚ!
2. Napisałam do profa, by wyznaczył mi termin egzaminu. Szok, że nie odwlekłam tego do połowy września. Dziesięć minut deliberowałam nad tymi trzema zdaniami. I teraz się boję, że mi odpisze. :P
O, to trochę miałaś wyzwań przed sobą! Świetnie Ci poszło!
OdpowiedzUsuńJak prof odpisze, to sobie przeczytasz czwarte zdanie własnej notki i będzie dobrze :)
Oraz proście a będzie Wam dane, jak mówi pismo. Względnie: potrzeba nie wyrażona to potrzeba nie zaspokojona, jak mawia Tygryziołek. Polubiam i popieram proszenie. :D
Odpisał, egzamin mam 28 sierpnia. Uhuhuhuh, do nauki! :)
OdpowiedzUsuń