środa, 17 września 2014

Phishy #7

Wiecie, co mnie najbardziej przeraża w studiach doktoranckich?
Biurokracja.
Z każdym zasranym papierkiem trzeba latać po podpisy od wszystkich świętych. A nie daj bogi i boginie jak jeździsz za uczelnianą kasę na konferencje - rozliczanie się z tego to przyjemność tylko dla masochistów.
Jedna faktura wlokła się za mną od LUTEGO. Już mnie nawet kwestura ścigała. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że najpierw mi faktury cofnęła sama kwestura, później zamówienia publiczne, a potem nie było wszystkich swiętych do podpisów.
Ale - dziś zebrałam się w sobie i okazało się, że podpisy konieczne zebrane i można zanieść śmierdzące jajo do kwestury.
Rozliczyłam tym samym rok aktywności konferencyjnej.
MAM Z GŁOWY. I jadę do Turcji grzać zadek na plaży.

1 komentarz:

  1. O rany, ale Ci fajnie! Nie dość, że masz śmierdzące jajo z głowy, to jeszcze wakacje!
    Zasłużyłaś na każdym froncie :)

    OdpowiedzUsuń