czwartek, 4 września 2014

Lena #2

Tak naprawdę, to na tę przerażającą rzecz składa się wiele małych i trochę większych rzeczy, i część już za mną, część przede mną, część nadal trwa...
Mój mąż właśnie zmienia pracę, co wiązało się z jego rezygnacją z pracy poprzedniej (a co za tym idzie - z wynagrodzenia i naszego głównego źródła utrzymania) oraz odpowiednim szkoleniem - najpierw przez pięć tygodni wyjazdowo daleko, potem przez kolejne pół roku - bliżej, ale też z widzeniem się tylko w weekendy.
I pierwszym przerażającym składnikiem układanki było to, że się w ogóle na taki układ zgodziłam... Jeszcze gdybym była sama, to nie byłoby problemem, ale z trzymiesięcznym niemowlakiem sprawa się trochę komplikuje.
Drugim przerażającym elementem była przeprowadzka - ponieważ przynajmniej na te pierwsze pięć tygodni postanowiłam przenieść się do rodziców. A przeprowadzka z dzieckiem i kotem wcale nie jest taka łatwa i mocno spędzała mi sen z powiek.
Aktualnie jesteśmy już czwarty dzień na wsi, kot się jakoś zaaklimatyzował, dziecko co prawda nie śpi po nocach (i ja też), ale może to zupełnie z przeprowadzką niezwiązane... M. daleko dzielnie sobie radzi i przysyła smsowe raporty, a ja jestem dumna, że też jakoś sobie z tym wszystkim dałam radę. I może będę dawać nadal.

1 komentarz:

  1. Trzymam kciuki, żeby dalej było już tylko łatwiej. Świetnie sobie radzisz :)

    OdpowiedzUsuń