Przełamywania lęku przed wodą ciąg dalszy. Oraz lęku przed zamkniętą przestrzenią. Oraz - najgorsze chyba - lęku przed utrata kontroli. Czyli - ZJEŻDŻALNIA na basenie. Można się śmiać, śmiech to zdrowie ;)
Zawsze bałam się zjeżdżać takimi zjeżdżalniami - trzeba wleźć do takiej dłuższej trumny, jak już się do niej wlezie to ma się bardzo ograniczoną kontrolę nad tym, co się z człowiekiem dzieje (no bo co zrobić, kiedy się ktoś rozmyśli w trakcie zjazdu? i wpływ na tempo zjazdu ma się raczej niewielki) i na sam koniec ląduje się w wodzie. Zazwyczaj głębokiej. Przy okazji wpadając w panikę, że się już nie wypłynie na powierzchnię. No naprawdę, bardzo specyficzna rozrywka. A sytuacji nie ułatwiał fakt, ze w czasie pierwszej próby przełamania całego tego kompletu lęków, podczas zjazdu mocno uderzyłam się w głowę i zachłysnęłam wodą. Od tego czasu omijałam zjeżdżalnie szerokim łukiem. Aż do dzisiaj.
Otóż dzisiaj zjechałam ze strasznie długiej, strasznie krętej i strasznie szybkiej zjeżdżalni (która nie była pewnie ani wcale taka długa, ani taka kręta ani taka szybka ;) Po drodze wpadłam w lekką panikę (nie widzę ani wjazdu, ani wyjazdu, na pewno stąd nie wyjdę!), trzy razy się rozmyśliłam i opiłam się wody na samym końcu. Ale przeżyłam. I zjechałam potem jeszcze raz. I zdecydowanie w dalszym ciągu tego nie lubię. Ale teraz już mogę nie jeździć, bo nie lubię a nie dlatego, że się boję! :)
Jaka zmiana perspektywy :) Na ile zmienia to postrzeganie samej siebie?
OdpowiedzUsuńJesteś twarda jak Roman Bratny :)
Chyba za poważne pytanie jak na zwycięstwo nad plastikową zjeżdżalnią na basenie ;) Ale dziękuję ;)
OdpowiedzUsuńNieważne w jakiej czynności się lęk manifestował, ważne że został pokonany. Akt zwycięstwa miał miejsce. :)
Usuńpodziwiam! chyba w życiu się nie odważę. zbyt wiele lęków w jednym.
OdpowiedzUsuń