wtorek, 8 lipca 2014

Justyna #2

Nie umiem pływać. To znaczy teraz już trochę umiem, ale nauczyłam się niedawno - sama,  metodą prób i błędów. Podejrzewam, że osoby które pływają dobrze, mają niezły ubaw patrząc na mój wielce dowolny styl utrzymywania się na wodzie. Trudno, grunt że się utrzymuję -  jeszcze trzy lata temu tego nie robiłam. Nie czuję się jednak w wodzie bardzo pewnie, zawsze staram się mieć pewność, że mam grunt w zasięgu nóg a jak przypadkowo wypłynę głębiej (tylko na basenie!) to rozpaczliwie macam ręką, czy jest się czego przytrzymać. Średnio to rozsądne, bo jak zaczynam macać ręką, to oczywiście natychmiast się zachłystuję, zaczynam tonąć i wpadam w panikę. Starając się to robić w miarę dyskretnie, no bo przecież wstyd - stara baba a pływać nie umie.
Dzisiaj się zawzięłam. Usunęłam sprzed oczu wizję siebie, wydobywanej z basenu przez krztuszącego się ze śmiechu ratownika i popłynęłam na głęboką wodę. Głęboką czyli całe, przerażające 1,80m. Jakbym stanęła na palcach na dnie basenu, to widać by mi było czubek głowy. No oddychać się nie da, utopić i owszem, zrobić widowisko na pół pływalni - jeszcze łatwiej. Ale się nie utopiłam. I nie zrobiłam widowiska. DOPŁYNĘŁAM do końca. I zakrztusiłam się dopiero na sam koniec, ale wtedy już miałam poręcz w zasięgu ręki. A potem wróciłam na płytszy koniec basenu.
Medalu olimpijskiego już nie zdobędę. Ale potrafię przepłynąć cały basen :)

3 komentarze:

  1. Szacun! Ja nie umiem pływać, uczyli mnie na basenie w podstawówce na tyle pedagogicznie i trafnie, że długo miałem mdłości na zapach chloru ;)
    Brak dna/podparcia budzi panikę. Więc zdecydowany szacun!

    OdpowiedzUsuń