poniedziałek, 14 lipca 2014

Justyna #3

W ramach licznych życiowych rewolucji postanowiłam się trochę przekwalifikować. Tak nie do końca, bo ostatecznie pozostanę przy zawodzie wyuczonym, ale z nową specjalizacją. Taką, którą chciałam wykonywać już na studiach. Z której zrobiłam staż i praktyki. Po czym poszłam pracować gdzie nie chciałam, nie lubiłam i to, że przepracowałam tam prawie sześć lat uważam, za rodzaj bardzo przewrotnego cudu. Oraz specyficznego masochizmu. Do dzisiaj pamiętam uczucie ulgi, kiedy w końcu się stamtąd wyrwałam (a było to już ładnych parę lat temu).
Od września mam możliwość zacząć pracę w tej specjalności, która podobała mi się na studiach. I - oczywiście - mam też mnóstwo obaw. Że sobie nie poradzę, że na pewno się nie uda, że przecież wszystko już z tych praktyk i stażu zapomniałam. Że życie pokaże mi jeszcze gdzie moje miejsce, i nie będzie to miejsce ciekawe. I że co to za fanaberie, samemu sobie szukać miejsca w życiu, zamiast brać co dają?

Mimo wszystko dzisiaj po raz pierwszy zaoferowałam swoje usługi w nowej specjalizacji. Głos mi drżał, w gardle zaschło i chyba wypowiedziałam się trochę niegramatycznie. Trudno. Nikt mnie nie wyśmiał, potraktowano mnie poważnie. Pierwszy krok zrobiony.

1 komentarz: