niedziela, 19 października 2014

Justyna #18

Nawet taki dzik jak ja zostaje czasem zmuszony do obejścia wszystkich mieszkań w bloku, zagadywania zupełnie nieznajomych sąsiadów, dzwonienia domofonem do jeszcze bardziej nieznanych ludzi w sąsiednich blokach i w ogóle do inicjowania szalonej aktywności społecznej. A wszystko to na trzęsących się nogach, ze ściskiem w gardle i sercem w brzuchu. I z przerażeniem, że przeszkadzam, zaraz mnie ktoś nakrzyczy i  pogoni za zawracanie głowy.
Powód tego całego zamieszania był mały, rudy i rozpaczliwie miauczał pod moimi drzwiami. Jakimś cudem zawędrował na ostatnie, wysokie trzecie piętro. Koci nastolatek, który urwał się personelowi i nie wiedział jak wrócić do domu. Personel udało się odnaleźć, chociaż fobia społeczna trzymała ostro i tylko ja wiem ile mnie to kosztowało. Ale - jak widać - motywacja czyni cuda ;)

P.s. "Pani się chyba ostatnio wprowadziła? Bo wcześniej pani tu nie widziałam" zapytała sąsiadka- jak się okazało - kociara, kiedy wspólnie zastanawiałyśmy się co z rudzielcem zrobić. Mieszkam tam dłużej niż ona. Jak widać potrafię być niewidzialna ;)

1 komentarz:

  1. No to teraz jesteś już widzialna, i do tego pozytywnie nakręcona :)
    Jesteś świetna!

    OdpowiedzUsuń