piątek, 17 października 2014

Justyna #17

Wybrałam się na spotkanie. Grupa zupełnie nowych ludzi, którzy w dodatku - co wiedziałam - znają się i spotykają dość regularnie. Z różnych powodów zależało mi, żeby na to spotkanie pójść. Dowcip w tym, że mam bardzo duży problem z wchodzeniem w nowe grupy. Taka grupa, która się zna jest jeszcze gorsza. Wszyscy się znają, rozmawiają, mają swoje sprawy, żartują i tylko ten nowy stoi jak ten kołek i nie wie co ze sobą zrobić. Paskudne uczucie.
Zazwyczaj radziłam sobie, idąc z kimś. Zawsze było się za kim schować, no i łatwiej być "tym spoza" w towarzystwie. Tym razem poszłam sama. Celowo. Po to, żeby z tym swoim lękiem poradzić sobie samodzielnie.
Do ostatniej chwili nie byłam pewna czy pójdę. Podejrzewam, że chodząc przed kawiarnią, gdzie odbywało się spotkanie, wydeptałam ścieżkę. Zanim weszłam do środka, dobrych kilka minut stałam przed drzwiami rozważając wszystkie za i przeciw. Rozbolał mnie brzuch, było duszno, ciśnienie poszło w kosmos. Mimo to weszłam. Przez pół spotkania bałam się odezwać i mnie telepało (bardzo dosłownie, psychosomatyka to moja specjalność ;) Jak już się odezwałam to chyba głupio, chociaż tak do końca nie pamiętam co mówiłam ;)
Dałam radę. Spotkanie było super. Ludzie bardzo otwarci.
Wchodzenie w nowe grupy muszę jeszcze poćwiczyć, ale chyba nie poszło mi tak najgorzej. W sumie to  nawet jestem z siebie trochę dumna ;)

1 komentarz: