wtorek, 30 grudnia 2014

Magda #31

Jak to się stało, że nie napisałam o egzaminie? Ano zdawałam międzynarodowy egzamin w ramach certyfikacji na kouczynię.
Dostałam linka, login i hasło oraz 60 dni na wypełnienie. Zebrałam się w sobie. Kliknęłam. Przeczytałam opisy i ostrzeżenia, wpisałam dane do logowania... i nic. Po kilkunastu próbach rozmaitych kombinacji wreszcie się poddałam. Jak nic - dostałam złe dane do logowania.
Szybki mail do osoby, która tym zarządza - ale gdzie, odpowiedzą za dwa tygodnie, a ja jestem gotowa już, nie chcę by ta para poszła w gwizdek. Desperacja.
Dużo zabawy było po drodze: emocjonalne stany nieustalone, telefon do biura głównego, łańcuszek ludzi dobrej woli prowadzący do uzyskania numeru telefonu do żywej osoby, kolejny telefon aż wreszcie uzyskałam właściwe dane.
Na dzień dobry byłam już zmęczona. A dalej było 155 pytań i 3 godziny na wypełnienie testu. Pod koniec dysponowałam już inteligencją ameby. Totalne wyjałowienie umysłowe.
Do tego stopnia, że nawet nie strzeliłam fotki wynikom, które mi się wyświetliły po wykonaniu testu. A takie ładne były, z wykresami i w ogóle. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz