Miałam poprowadzić malutki wykład dla coachów w trakcie całodniowych zajęć superwizyjnych. Odwaga we mnie wstapiła i zgłosiłam się do bycia superwizowaną, czyli do otrzymania informacji zwrotnej.
Wtem! okazało się, że mam prowadzić całe zajęcia (aaaa!). Odwaga ze mnie wystąpiła i udała się żwawo w nieznanym kierunku.
Skończyło się tym, że prowadziłam zajęcia, superwizje, superwizowałam coacha i superwizora. Czyli byłam Nad-Szyszkown... nad-superwizorem chciałam powiedzieć. Było grubo. I kto wie - może odkryłam nowe powołanie? ;)
Nowe role, nowe doświadczenia! Brawo!
OdpowiedzUsuń